- Ja i depresja -

- Ja i depresja -

 

Obudziłem się i nie otwierałem oczu. Nie chciało mi się najzwyczajniej. Przecież jest tak niewielka szansa na to, że zobaczę dzisiaj coś innego niż wczoraj... Z tych samych powodów nie chciało mi się też słyszeć, ani czuć zapachów. Gdyby mi się chociaż chciało jeszcze pospać..., ale po czternastej chyba każdy czuje się wyspany. Leżałem...



I Wystarczyło. Wystarczyło, żebym trochę pomyślał o swojej „porannej" niechęci do czegokolwiek, żebym poszukał przez moment jej przyczyny, żebym nie zaakceptował jako powodu swojego lenistwa... I już. Niebezpiecznie zbliżyłem się do przerażającej diagnozy: mam, cholera, depresję.

Rzeczywiście nie widzę sensu, żeby wstawać. Nie wiem, po co w ogóle dzisiaj jest dzień. Być może komuś tam jest do czegoś potrzebny, ale mi? Obejdę się. Nie będę rozpaczał, jeśli z kalendarza odpadną jutro dwie kartki zamiast jednej. Czy warto dzisiaj jeść śniadanie? Jeśli będę leżał spokojnie, na pewno spalę tak mało kalorii, że wystarczy mi wczorajsza kolacja. Czy na prawdę muszę wykonać dzisiaj jakąś pracę? I tak pewnie nikt nie będzie z niej zadowolony, a już na pewno sam nie poczuję żadnej satysfakcji z jej krótkotrwałych efektów. Spotkam dziś kogoś ciekawego? Pewnie nie będę miał na to czasu, skoro cały dzień spędzę na nieproduktywnym wykonywaniu prostych czynności lub nad rozwiązywaniem jakiegoś nudnego problemu. Skoro zatem szansa na to, że wydarzy się dziś coś ciekawego jest bliska zeru, to po co w ogóle wychodzić z domu? Efekt jest praktycznie ten sam, więc... leżę.
Leżenie daje przynajmniej szansę uniknięcia doznań nieprzyjemnych, z całą pewnością czekających tylko na moment, w którym zdecyduję się wyjść z sypialni. Najpierw będę musiał się umyć i ogolić, więc woda na pewno będzie za orzeźwiająca, a maszynka za tępa. Na dworze jest albo za zimno, albo za gorąco. Nawet gdyby było średnio, czyli pochmurno i mgliście, to przecież taka pogoda wpływa na nastrój dość depresyjnie, a ja już depresję mam i nie ma sensu jej pogłębiać. Okolicę, w której mieszkam, lubię niespecjalnie i to z wzajemnością. Media, które obijają mnie codziennie informacjami chyba zorganizowały sobie nieustający konkurs na celność i siłę rażenia swoich wiadomości, opinii i komentarzy. No i najgorsze... ludzie, których dzisiaj na pewno spotkam... Albo nie będą mieli mi do powiedzenia nic przyjemnego, albo będą narzucać się ze swoją nadmiernie egzaltowaną troską o moje samopoczucie. Albo będę musiał być gruboskórny, albo setki razy kłamać, że wszystko jest w porządku. A przecież może nie być. Ma prawo nie być!
A może w heroicznym zrywie powalczyć po raz tysięczny z dobrze znanym wrogiem – moim przygnębieniem? No tak, ale to wymaga wysiłku i wiary. Energii po tak długim spaniu nie mam, a po tylu przegranych potyczkach z nastrojami moje doświadczenie zabrania mi wdawać się z nimi w najmniejsze nawet spory. Można uzbroić się w leki i używki, działające euforycznie bądź wyciszające wrażliwość i refleksyjne myślenie. Niestety, kiedy przestają działać, zawsze czuję się tak, jakby po moich plecach w tę i z powrotem kursował holownik z pogłębiarką.
Czy z powodu depresji można iść na rentę? Przecież jak mam taki totalny brak motywacji, to jestem całkowicie niezdolny do jakiejkolwiek pracy zarobkowej. Socjaliści w moim rządzie powinni to zrozumieć i przyznać mi zasiłek, który umożliwi mi spokojne leżenie w łóżku i naciąganie na głowę puszystego koca swojej melancholii.
Nic mnie nie cieszy. Wszystko jest do niczego. Nic nie jest takie, jak być powinno. Nic nie jest do końca. Nie jest porządnie jednoznaczne. Dzieje się nie tak, jak mogłoby się dziać gdyby chciało. Nie chce się nic nie tylko mnie, ale w sumie niczemu i to od dawna. Aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłem. Wszystko jest do kitu, wszystko jest beznadziejne i nie warto nawet o tym gadać...
Nawet ta moja depresja jest jakaś taka... nienajlepszej jakości. Jak wszystko, co mnie dotyczy. Pewnie nie będzie mnie trzymała zbyt długo i zbyt mocno. Nie dopadnie mnie tak porządnie, nie przytuli, nie zostanie ze mną na zawsze. Dla niej jestem przecież jedną z milionów anonimowych ofiar. Nawet moja depresja pewnie szybko okaże się do dupy..

Wstałem.

Więcej w tej kategorii: « - Ja i ja -

Skomentuj

Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.

Na górę