Po drodze, na miły Bóg, zadrożonej
rzuciła, jak kości do gry, w obie strony,
garści obietnic, pragnień zaklęcia...
Zwykły majestat Wgórowzięcia.
Po drodze, na miły Bóg, kamienistej
krople rozlały się przezłociste,
myśli wroniaste z ramion opadły,
objął ją spokój Słowowładny.
Za krótko -nas- życie... trwa.
Od nieba się płynie... do dna,
od dna się do nieba pnie,
przez rzekę, z brzegu, na brzeg.
Dwa brzegi -nas- rzeka ma
i dna...
...muszą być dwa.
Po drodze, na miły Bóg, zapomnianej
pomiędzy snem i ostatnią nad ranem,
przestała czuć się „byłą - niebyłą”,
wszystko od oczu zaniebieściło.
Po drodze, na miły Bóg, zadrożonej
rzuciła, jak kości do gry, w obie strony,
garści obietnic, pragnień zaklęcia...
Zwykły majestat Wgórowzięcia!
Za krótko -nas- życie... trwa.
Od nieba się płynie... do dna,
od dna się do nieba pnie,
przez rzekę, z brzegu, na brzeg!
Dwa brzegi -nas- rzeka ma
i dna...
...muszą być dwa.
Zawsze są ścieżki jak łzy nieprzetarte,
na wszystko-jedno-wartą kartę.
Niektóre „zawsze” się nigdy zdarzy
po drodze, po chwili, po twarzy.
Za krótko -nas- życie... trwa.
Od nieba się płynie... do dna,
od dna się do nieba pnie,
przez rzekę, z brzegu, na brzeg!
Dwa brzegi -nas- rzeka ma
i dna...
...muszą być dwa.
- Za krótko nas trwa -
Skomentuj
Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.