- Październik znów -

- Październik znów -


Znów przyszłaś jak znikąd list.

Znów księżyc był z nami na ty

i szept bez patrzenia mi w oczy,          

i drewno zbyt mokre od nocy,

więc w ogień mnie rzucasz,

albo w dym.               

 

Znów było jak w wierszach „sprzed”...

Październik zapodział się gdzieś.

            Przez okno otwarte na amen

            i mroźny jak welon poranek,

po twoje poczucie

winy zszedł.

Im głośniej piszesz

tym budzisz się ciszej

Im myślisz wyraźniej

Tym mówisz mniej

        a cały niepokój

        jak wiatr ukołyszę

        w ten dzień

Im dłużej czekasz

tym wolniej idę

Im łzy są cieplejsze

tym cichszy jest głos

        i cały niepokój

        powieką zakryję

        w tę noc...

        w tę jedną noc...

 

Gdy jutro zaskoczy nas znów

nie spyta cię o nic... no cóż...

            Wystarczy przy drodze Październik,

            jak wódka na obiad niedzielny

i w każdej kieszeni

jakiś klucz.

 

Znów będzie jak w wierszach „sprzed”...

Październik odnajdzie nas gdzieś

            i w oczy popatrzy nam prosto,

            i rzekę podniesie do mostu...

Nie czas jeszcze, kochanie, na

pierwszy śnieg.

Im głośniej piszesz

tym budzisz się ciszej

Im myślisz wyraźniej

Tym mówisz mniej

                                            a cały niepokój

                                            jak wiatr ukołyszę

                                            w ten dzień

Im dłużej czekasz

tym wolniej idę

Im łzy są cieplejsze

tym cichszy jest głos

                                            i cały niepokój

                                            powieką zakryję

                                            w tę noc...

                                            w tę jedną noc...

Więcej w tej kategorii: « - Ballada nad szufladą -

Skomentuj

Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.

Na górę