„Tshiara (pod białym parasolem...)”
Zza przebudzenia rzuca na mnie się,
boli i nudzi tym bólem mnie,
rozrywa płaszcz, zrywa słowa z ust.
Dotyka za mnie swych białych ud,
narzeka w kątach i wypada na bruk,
polewa mi wódki, albo wiąże mi sznur.
aż ją gubię
aż zapominam i tęsknię
aż myślę
o niej zbyt często
aż dziecku
nadaję imię jej
Śpiewa piosenki o winie i drzwiach,
czarny kapelusz zakłada, aż strach
i szepcze do ucha o wojnie i krwi.
Śpiewa na bagnach, albo stawia mi dom.
Ptaki odstrasza, jak kościelny dzwon,
podniecająco się śmieje i drwi.
aż ją gubię
aż zapominam i tęsknię
aż myślę
o niej zbyt często
aż dziecku
nadaję imię jej
Tshiara!
Tshiara, to ja!
Czekam, wstawaj i walcz!
Albo spadaj....
Na końcu dnia
znajdzie nas cień
pod białym parasolem...
- Tshiara (pod białym parasolem...) -
Skomentuj
Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.