„Violet (słyszałem, jak to było...)”
Smakowałaś, jak ciepły drink.
Grałaś w nudnym filmie o byle kim.
Lustro nigdy nie powie nic,
kiedy zaczniesz się ukrywać w nim.
Wyszłaś z nimi, jak młoda ćma
i pachniałaś niczym pierwszy seks.
Twoje łatwe piętnaście lat
podzielili miedzy siebie i śmierć.
Dzień,
to na pewno nie był śpiew
i na pewno nie był wiatr,
to na pewno nie był
dom nad ciepłym morzem.
Noc,
to na pewno była krew,
to na pewno był twój strach
i na pewno cichy szept
na ostrzu noża.
Ból był zwykły, jak zwykły ból,
a ich twarze bez oczu i ust.
Lustro nigdy nie powie nic,
gdy się zaczniesz w nim ukrywać znów