Zwalanie zbyt nadętych pomników...

W świecie na dole narobiło się sporo zrozumiałego zamieszania. Ludzie pobudowali autostrady i wielkie areny, naprawili rzeczy, które nie działały od lat, pomalowali twarze i plastikowe włosy... żeby pouprawiać jakąś mało skomplikowaną rekreację na świeżym powietrzu? Gdyby podglądali nas kosmici, stwierdziliby pewnie, że to masowa forma religijnych obrzędów, stadiony są świątyniami, a znienawidzony, pomiatany ku uciesze milionów oczu i gardeł, kulisty, łaciaty przedmiot, to inkarnacja demonicznych leków, egzystencjalnej frustracji i na przykład - tajemnicy nagłej śmierci... I co? I bardzo dobrze!

Jeden z aspektów cieszy mnie szczególnie i mam nadzieję, że uda się go utrwalić na dłużej. Tłum odebrał politykom patriotyzm, a tym samym odbiera go wszelkim zasępionym ideologom. Polacy masowo przestają kojarzyć barwy narodowe ze mroczną tragedią historii, znojnym obciążeniem pokoleniowej męki, sakralnym niemal poczuciem winy. I co? I bardzo dobrze!

Chodzimy na mecze do Kornelii i Marcina. Okazuje się, że nawet tu, towarzystwo jest międzynarodowe, kolorowe i naturalnie wylewnie-przyjazne. Dochodzę do wniosku, że ludzie lubią się znakować. Lubią barwy i symbole, okrzyki, euforię chóralnych pieśni, ekstazę wspólnych doświadczeń... po prostu lubią. I bardzo dobrze, jeśli wynika z tego zwykła, prozaiczna, publiczna, radość, a nie nadzwyczajne, epickie, narodowe nadęcie.

P.S. Jagienka oczywiście kibicuje Czechom :). Tak, czy siak, po meczu z Polską będziemy świętować.

Skomentuj

Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.

Na górę